środa, 9 października 2013

Maluję, rysuję, wycinam

Jak najłatwiej zająć czymś dziecko? "Masz tu kredki, narysuj wujka... O jak pięknie! To teraz narysuj słonika..." Chociaż chwila wytchnienia. Kredki to nieodłączny atrybut każdego przedszkolaka. W czasach mego dzieciństwa królowały kredki "Bambino". Rysowały bardzo ładnie, a ich jedyną wadą była łamliwość, wada ta była jednak nieduża. Połamańca obierało się z papierka i można było kontynuować dzieło.
Drugi rodzaj kredek to kredki ołówkowe. Do naostrzenia ich potrzebni byli dorośli, gdyż w moim domu rodzice stosowali metody niebezpieczne dla dziecka. Tata używał jakże skomplikowanej wówczas dla mnie temperówki na żyletkę, mama zaś wybierała metodę kuchenną - ostrzyła wszystko nożem nad zlewem. Największym marzeniem wtedy było dla mnie posiadanie temperówki na korbkę, jednak nigdy się ono nie spełniło...
Nasze polskie kredki, szczególnie te z misiem wspominam dobrze, natomiast w pamięci świtają mi chińskie kredki, które jak jeden mąż miały połamane w środku rysiki i mimo usilnych starań rodziców nie dało się ich porządnie na ostrzyć. Chińskim kredkom mówimy nie!
Wraz z rozpoczęciem się podstawówki w domu zaczęło przybywać długopisów i ołówków, a nic tak dobrze nie trzymało tych sprzętów w kupie, jak jeż. Jeże w życiu miała dwa i wspominam je bardzo ciepło. Wtykało się długopisy między kolce takiego jeża, który dumnie eksponował papierniczy asortyment. Strach pomyśleć ile brudu i syfu miał taki zwierz między kolcami...
Żeby urozmaicić dziecku domową rozrywkę od czasu do czasu rodzice pozwalali na malowanie farbkami. Nie była to codzienna zabawa, bo wymagała od rodzica przygotowań i czujności. Najpierw cały stół wyłożyć trzeba było gazetami, dzieciaka przebrać w ubranka stare, wyłożyć w słoiczku wodę i farbki. Często okazywało się, że i pędzel i farby zaschły na kamień i dzielny rodzic rozpoczynał proces nawadniania sprzętów w celu ich rozmięknięcia. Frajdy jednak z malowanie było co nie miara, szczególnie dla dzieciaka.
I na koniec wycinanki. Chyba nie były moją ulubioną rozrywką, bo używane były tylko w przedszkolu i w podstawówce. Do tego kazano wycinać śmiesznymi, niesamowicie tępymi nożyczkami z rączką w kształcie zwierzaka, które zamiast ciąć to chrympały papier.

Było tak? Było i było wesoło i pamięta się to do dziś!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz